Rozdział 51 cz. 2
<Moimi oczami>
Rosół zasmakował wszystkim. Na drugie danie podane zostały gołąbki z sosem pomidorowym. Gdy tylko gołąbki zostały zjedzone, ja i Laila podałyśmy deser. Budyń waniliowy z sokiem malinowym. Gdy już wszyscy odeszli od stołu ja wraz z Lailą zaczęłyśmy zmywać naczynia. Jack i ciocia Tania poszli do salonu porozmawiać o wyjeździe na Hawaje.
- Pomóc wam?? - zapytał mnie James zachodząc mnie od tyłu.
- Nie musisz. Ja i Laila świetnie dajemy sobie radę. - odpowiedziałam James'ow.
- Na pewno nie chcesz mojej pomocy?? - zadał kolejne pytanie.
- W tej sprawie nie. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- Dobrze. Jak skończycie to przyjdźcie do ogródka. Siedzą tam chłopaki ja i Natalia. - powiedział mój chłopak po czym powędrował do ogródka.
***
<Oczami cioci Tani>
- Naprawdę. Chłopcy są odpowiedzialni i dopilnują, aby Natalii nic się nie stało. A poza tym, pojedzie także moja, żona z naszym synem, który jest o rok młodszy od Natalii. Mogą się zaprzyjaźnić, a moja żona i syn na pewno będą zadowoleni z towarzystwa kogoś sympatycznego, z kim mogliby spędzać czas. - przekonywał mnie Jack.
- No nie wiem. Nie jestem pewna czy aby na pewno Natalia będzie bezpieczna... - odpowiedziałam z niepokojem. Nie chciałam aby coś złego spotkało Nati.
- Oczywiście, że będzie bezpieczna. Na 100% a nawet więcej. Będziemy o nią dbać i na pewno będzie dobrze wspominać ten wyjazd na Hawaje. - zapewniał mnie. - Poza tym oderwie się od codziennych obowiązków i trochę zabawi. Niech Pani potraktuje to jak wakacje. Z resztą będzie pod opieką Kariny, i nie tylko. Zapewniam Panią, Natalia będzie bezpieczna. Nic jej tam nie może grozić, a kiedy jest pod naszą opieką, to już wszelkie niebezpieczeństwo jest wykluczone. - ciągnął Jack. Coraz bardziej przekonywał mnie do tego bym pozwoliła polecieć Natalii na Hawaje.
- No dobrze... - odpowiedziałam po pewnej chwili zamyślenia. - Pozwalam jej lecieć... Ale czy na pewno będzie bezpieczna?? - zapytałam już ostatni raz.
- Bez wątpienia. - odpowiedział Jack bardzo pewny siebie.
- Więc, dobrze. Natalia może z wami lecieć. - odpowiedziałam już pozbawiona w 99% wątpliwości.
- Dziękuję. - powiedział Jack. - Miło mi się z Panią rozmawiało. - dodał po krótkiej chwili.
- Mi także miło. - odpowiedziałam. - Może pójdziemy do ogrodu?? I tak już wszyscy tam siedzą... - zaproponowałam Jack'owi.
- Z chęcią. - odpowiedział Jack z uśmiechem na twarzy.
***
<Moimi oczami>
Kiedy ja i Laila skończyłyśmy zmywać już wszystkie brudne naczynia, poszłyśmy do ogrodu. Natalia bawiła się z Mentorem, a James, Kendall, Carlos i Logan siedzieli przy stoliku i grali w kenta.
- Możemy się przysiąść?? - zapytała Laila.
- Pewnie. - odpowiedział Logan i uśmiechnął się do nas.
- W co gracie?? - zapytałam po chwili.
- W kenta. - odpowiedział Kendall.
- Ehh... Wy i te wasze gry karciane... Jakbyście nie mogli porozmawiać jak normalni ludzie... - powiedziałam z lekkim sarkazmem wyczuwalnym w moim tonie głosu.
- Nie. Nie możemy, albowiem my nie jesteśmy normalnymi ludźmi. - odpowiedział James, a reszta chłopaków uśmiechnęła się pod nosem.
- Spodziewałam się takiej odpowiedzi... - powiedziałam i westchnęłam po chwili. - Ja idę do Nati i Mentora. - oznajmiłam reszcie towarzystwa.
Laila tylko przyglądała się grze.
- Ok. - powiedział Carlos nieprzytomnym głosem. Wszyscy byli tak pochłonięci tą grą, że praktycznie nie zauważali nic co się wokół nich działo. Założę się, że gdyby nawet w mieszkaniu wybuchł pożar, a w mieście zaczęłaby szaleć trąba powietrzna, oni i tak nic by nie zauważyli i graliby dalej.
Ale mniejsza z tym. Ja zaczęłam rozmawiać z Natalią i co jakiś czas na zmianę rzucałyśmy Mentorowi jego ulubioną zabawkę - piszczącego, gumowego kurczaka, za którym nigdy nie przepadałam, ale mój pies miał nieco inny gust i wypadałoby to uszanować.
Rozmowa trwała gdy w pewnej chwili do ogrodu weszli Jack i ciocia Tania.
Ciocia podeszła do mnie i Nati.
- Nati, posłuchaj, Jack porozmawiał ze mną i zapewnił mnie, że będziesz bezpieczna pod ich opieką na Hawajach. A Ty jak myślisz?? Dadzą radę się Tobą zająć?? - zapytała ciocia Tania z uśmiechem na twarzy.
- Myślę, że tak. - odpowiedziała Natalia z jeszcze szerszym uśmiechem.
- Dobrze. A więc możesz lecieć. Tylko bądź grzeczna. - powiedziała ciocia Tania.
Gdy Natalia usłyszała te słowa zaczęła piszczeć i skakać ze szczęścia.
- Oczywiście, że będę grzeczna!! - powiedziała do cioci. - Będę tak grzeczna jak nigdy dotąd!! - oznajmiła rozradowana Nati.
Cieszyłam się, że Natalia może lecieć na Hawaje. Teraz pozostało mi tylko powiedzieć o wszystkim chłopakom i Laili, którzy, jakby zahipnotyzowani, siedzieli przy stoliku i grali w tego swojego kenta.
To tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdział :)
Bardzo Was proszę o komentarze :3
Świetny rozdział jak zawsze czytało się go z przyjemnością :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ;3
UsuńTwoje Opowiadanie jest:extra,cudowne,super,aż po prostu brak mi słów!! Zapraszam na mojego bloga:http://jamie-i-jess-big-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSorry jeśli nie można Spamować,jakby co nie wiedziałam :)
UsuńCieszę się, że podoba Ci się (: Mam nadzieję, że inne rozdziały także :D
Usuń