poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 51 cz. 2

<Moimi oczami>

Rosół zasmakował wszystkim. Na drugie danie podane zostały gołąbki z sosem pomidorowym. Gdy tylko gołąbki zostały zjedzone, ja i Laila podałyśmy deser. Budyń waniliowy z sokiem malinowym. Gdy już wszyscy odeszli od stołu ja wraz z Lailą zaczęłyśmy zmywać naczynia. Jack i ciocia Tania poszli do salonu porozmawiać o wyjeździe na Hawaje. 

- Pomóc wam?? - zapytał mnie James zachodząc mnie od tyłu. 

- Nie musisz. Ja i Laila świetnie dajemy sobie radę. - odpowiedziałam James'ow.

- Na pewno nie chcesz mojej pomocy?? - zadał kolejne pytanie.

- W tej sprawie nie. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.

- Dobrze. Jak skończycie to przyjdźcie do ogródka. Siedzą tam chłopaki ja i Natalia. - powiedział mój chłopak po czym powędrował do ogródka.

 ***

<Oczami cioci Tani>

- Naprawdę. Chłopcy są odpowiedzialni i dopilnują, aby Natalii nic się nie stało. A poza tym, pojedzie także moja, żona z naszym synem, który jest o rok młodszy od Natalii. Mogą się zaprzyjaźnić, a moja żona i syn na pewno będą zadowoleni z towarzystwa kogoś sympatycznego, z kim mogliby spędzać czas. - przekonywał mnie Jack.

- No nie wiem. Nie jestem pewna czy aby na pewno Natalia będzie bezpieczna... - odpowiedziałam z niepokojem. Nie chciałam aby coś złego spotkało Nati.

- Oczywiście, że będzie bezpieczna. Na 100% a nawet więcej. Będziemy o nią dbać i na pewno będzie dobrze wspominać ten wyjazd na Hawaje. - zapewniał mnie. - Poza tym oderwie się od codziennych obowiązków i trochę zabawi. Niech Pani potraktuje to jak wakacje. Z resztą będzie pod opieką Kariny, i nie tylko. Zapewniam Panią, Natalia będzie bezpieczna. Nic jej tam nie może grozić, a kiedy jest pod naszą opieką, to już wszelkie niebezpieczeństwo jest wykluczone. -  ciągnął Jack. Coraz bardziej przekonywał mnie do tego bym pozwoliła polecieć Natalii na Hawaje.

- No dobrze... - odpowiedziałam po pewnej chwili zamyślenia. - Pozwalam jej lecieć... Ale czy na pewno będzie bezpieczna?? - zapytałam już ostatni raz.

- Bez wątpienia. - odpowiedział Jack bardzo pewny siebie.

- Więc, dobrze. Natalia może z wami lecieć. - odpowiedziałam już pozbawiona w 99% wątpliwości. 

- Dziękuję. - powiedział Jack. - Miło mi się z Panią rozmawiało. - dodał po krótkiej chwili.

- Mi także miło. - odpowiedziałam. - Może pójdziemy do ogrodu?? I tak już wszyscy tam siedzą... - zaproponowałam Jack'owi.

- Z chęcią. - odpowiedział Jack z uśmiechem na twarzy.

***

<Moimi oczami>

Kiedy ja i Laila skończyłyśmy zmywać już wszystkie brudne naczynia, poszłyśmy do ogrodu. Natalia bawiła się z Mentorem, a James, Kendall, Carlos i Logan siedzieli przy stoliku i grali w kenta.

- Możemy się przysiąść?? - zapytała Laila.

- Pewnie. - odpowiedział Logan i uśmiechnął się do nas.

- W co gracie?? - zapytałam po chwili.

- W kenta. - odpowiedział Kendall.

- Ehh... Wy i te wasze gry karciane... Jakbyście nie mogli porozmawiać jak normalni ludzie... - powiedziałam z lekkim sarkazmem wyczuwalnym w moim tonie głosu.

- Nie. Nie możemy, albowiem my nie jesteśmy normalnymi ludźmi. - odpowiedział James, a reszta chłopaków uśmiechnęła się pod nosem.

- Spodziewałam się takiej odpowiedzi... - powiedziałam i westchnęłam po chwili. - Ja idę do Nati i Mentora. - oznajmiłam reszcie towarzystwa. 

Laila tylko przyglądała się grze.

- Ok. - powiedział Carlos nieprzytomnym głosem. Wszyscy byli tak pochłonięci tą grą, że praktycznie nie zauważali nic co się wokół nich działo. Założę się, że gdyby nawet w mieszkaniu wybuchł pożar, a w mieście zaczęłaby szaleć trąba powietrzna, oni i tak nic by nie zauważyli i graliby dalej.

Ale mniejsza z tym.  Ja zaczęłam rozmawiać z Natalią i co jakiś czas na zmianę rzucałyśmy Mentorowi jego ulubioną zabawkę - piszczącego, gumowego kurczaka, za którym nigdy nie przepadałam, ale mój pies miał nieco inny gust i wypadałoby to uszanować.

Rozmowa trwała gdy w pewnej chwili do ogrodu weszli Jack i ciocia Tania.

Ciocia podeszła do mnie i Nati.

- Nati, posłuchaj, Jack porozmawiał ze mną i zapewnił mnie, że będziesz bezpieczna pod ich opieką na Hawajach. A Ty jak myślisz?? Dadzą radę się Tobą zająć?? - zapytała ciocia Tania z uśmiechem na twarzy.

- Myślę, że tak. - odpowiedziała Natalia z jeszcze szerszym uśmiechem.

- Dobrze. A więc możesz lecieć. Tylko bądź grzeczna. - powiedziała ciocia Tania.

Gdy Natalia usłyszała te słowa zaczęła piszczeć i skakać ze szczęścia.

- Oczywiście, że będę grzeczna!! - powiedziała do cioci. - Będę tak grzeczna jak nigdy dotąd!! - oznajmiła rozradowana Nati.

Cieszyłam się, że Natalia może lecieć na Hawaje. Teraz pozostało mi tylko powiedzieć o wszystkim chłopakom i Laili, którzy, jakby zahipnotyzowani, siedzieli przy stoliku i grali w tego swojego kenta.



To tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdział :)

Bardzo Was proszę o komentarze :3

 

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział jak zawsze czytało się go z przyjemnością :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje Opowiadanie jest:extra,cudowne,super,aż po prostu brak mi słów!! Zapraszam na mojego bloga:http://jamie-i-jess-big-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry jeśli nie można Spamować,jakby co nie wiedziałam :)

      Usuń
    2. Cieszę się, że podoba Ci się (: Mam nadzieję, że inne rozdziały także :D

      Usuń