poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 21

<<Trzy dni później >>
Dziś był pogrzeb mamy.
Wstałam i od razu się przebrałam na pogrzeb to był taki zestaw:




Potem zaczęłam pakować po cichu wszystkie figurki , zdjęcia , książki i kryształy.
Musiałam być cicho bo James spał na kanapie w salonie.
Nagle zauważyłam że jedna z figurek przypominająca aniołka ma oderwane skrzydło.
Postanowiłam ją skleić.
W drodze do kuchni jak to ja musiałam się potknąć i upuścić posążek.
Aniołek z wielkich hukiem rozbił się o podłogę.
Do kuchni wpadł zaspany James.
- Co się dzieje ??? - zapytał 
- Nic tylko potłukłam figurkę - powiedziałam i zaczęłam zbierać okruchy.
I jak by tego było mało musiałam się jeszcze skaleczyć.
- Ała - powiedziałam kiedy jeden z odłamków przeciął moją skórę.
- Pokaż - powiedział James i wziął moją rękę żeby obejrzeć skaleczenie.
- To nic wielkiego pójdę po plaser do łazienki - powiedziałam i poszłam na górę do łazienki.
<< Oczami James'a >>       
Karina po śmierci mamy stała się rozkojarzona.
Najpierw omal nie złamała ręki na schodach gdy z nich sfrunęła , 
Potem pomyliła jedzenie dla psa z naszym obiadem , następnie chciała iść z psem na spacer w piżamie , a teraz ta figurka źle się z nią dzieje.
Zebrałem resztę figurki z podłogi i wyrzuciłem do kosza.
Martwiłem się o Karinę i to bardzo.
Wiem że śmierć kogoś z rodziny boli zwłaszcza swojej.
Zerknąłem na zegarek była 10:12 a o 12:00 miał być pogrzeb.
<<Moimi Oczami >>
   Zeszłam na dół w kuchni urzędował James i szykował kanapki dla wszystkich na śniadanie.
- James nie musiałeś się poświęcać i szykować śniadania , sama bym to zrobiła - powiedziałam
- Tak a przy tym palce byś sobie od kroiła co nie ma mowy - powiedział
- O co ci chodzi ??? - zapytałam
- O to że od trzech dni masz same wypadki albo gafy - powiedział
- Nie wiem o czym mówisz - powiedziałam
- O tym że prawie byś sobie rękę złamała potem jedzenie dla psów zamiast obiadu , następnie chciałaś iść z psem na spacer w piżamie a teraz skaleczyłaś się o tego aniołka - powiedział 
A ja poczułam się bez silna.
- Masz racje po śmierci mamy mam wrażenie że nade mną wisi jakieś fatum że bez niej nie będę mogła samodzielnie żyć - powiedziałam
I w tej chwili na dół zeszły Lajla i Natalia.
- Cześć wam - powiedziała już ubrana Laila.

         

Laila nie ważne gdzie i w jakiej sytuacji zawsze wygląda szałowo.
- Hej słyszeliśmy jak się spieracie o co poszło ??? - zapytała Natalia
- O nic takiego zjadajcie śniadanie i trzeba się zbierać - powiedziałam
Kiedy dziewczyny zjadły śniadanie James poszedł się przebrać.
- Czemu nic nie zjadłaś ??? - zapytała Laila
- Nie chcę mi się jeść - odpowiedziałam.
O godzinie 11:30 wyjechaliśmy z domu.
Najpierw pożegnanie a potem odprowadzenie na cmentarz.
Kiedy wszyscy zaczęli już się rozchodzić ja zostałam.
Niebo pociemniało i znosiło się na to że będzie padać.
Zupełnie tak jakby matka natura płakała i żegnała się razem z nami.
No i wreszcie lunął deszcz takiej ulewy nie było od lat.
- Karina chodź musimy iść bo pada będziemy chorzy - powiedziała Laila
- Wy idźcie ja dołączę do was później - powiedziałam 
- Jeśli tego chcesz - powiedziała
- Tak tego chcę - odpowiedziałam
I poszły do samochodu a ja siedziałam dalej z mamą.
- Ja nie potrafię bez ciebie żyć - powiedziałam na głos
- A może warto najpierw spróbować - ktoś powiedział ja szybko się odwróciłam się to był James.
- Boże. Wystraszyłeś mnie - powiedziałam 
- Nie chciałem , po prostu martwię się o ciebie - powiedział i mnie przytulił mocno do siebie.
A ja czułam się bezpieczna przy nim.
Nawet nie wiem jak on to robi ale od razu pomyślałam że mama jest teraz szczęśliwa.
- Twoja mama na pewno by nie chciała żebyś z jej powodu płakała - powiedział
- Pewnie masz rację - powiedziałam 
- Ja zawsze mam rację , zresztą pomyśl o tym że ona już nie cierpi z powodu choroby - powiedział.
- Tak i to jest najważniejsze - powiedziałam
- To co wracajmy bo nasz samolot już pewnie czeka - powiedział
Wstaliśmy i pojechaliśmy do domu po nasze rzeczy.
Dom zostawiliśmy Robertowi ale wszystkie cenne dla mnie rzeczy zostały zabrane.
Potem przebrałam się w coś suchego i pojechaliśmy na lotnisko gdzie czekał na nas prywatny samolot BTR'u.
Kiedy wystartowaliśmy to od razu zasnęłam James'owi na kolanach.

Tym razem to tyle proszę o komentarze ;) 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz