niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 61

(Oczami Kariny)
Obudziłam się. Od razu spojrzałam na zegarek. 12:07.
- Boże ... Ja naprawdę zamieniam się w Lailę ... - powiedziałam sama do siebie.
Wyszłam z pokoju i wzięłam jakieś ubrania z szafy. Skierowałam się do łazienki. Umyłam włosy, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się.
Gdy wyszłam z łazienki zostałam zaatakowana przez stado wściekłych bluzek i spódniczek.
Kiedy zrzuciłam z siebie latające ubrania moim oczom ukazał się widok, który wywołał we mnie niepokój. Laila stała z połową ciała w szafie i szukała w niej czegoś. W sumie nie byłoby w tym nic niepokojącego gdyby to nie była moja szafa ...
- Co ty wyprawiasz?! Cały pokój jest w moich ubraniach! - krzyknęłam.
- Szukam.
- A może podasz konkretniejszą odpowiedź?
- Szukam ubrań.
Westchnęłam.
- Po co szukasz ubrań w mojej szafie?
Nic. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.
- Może łaskawie odpowiesz na moje pytanie?
Odwróciła się, a na jej twarzy malował się uśmiech bardziej przerażający od uśmiechu Ryuk'a.
(Od aut.: Ryuk to japoński bóg śmierci, jego uśmiech wygląda mniej więcej tak:

- Na twoją randkę z James'em. - odparła.
- Ale my się nie umawialiśmy na dzisiaj ...
- Ale się umówicie. A poza tym ... - zaczęła mówić, ale nie usłyszałam co powiedziała, ponieważ znów wsadziła swoją głowę w szafę, na dodatek jeszcze głębiej i po pokoju znów zaczęły latać 'stada wściekłych ubrań'.
- Dobra ja wychodzę, idę coś zjeść.
- Masz wrócić do pokoju o 15:00! - krzyknęła Laila wychylając się z szafy - Muszę cię przygotować. - dodała po chwili i na jej twarzy znów pojawił się ten przerażający uśmiech a'la Ryuk.
- Dobra ... I tak na przyszłość ... Nie uśmiechaj się tak, to jest straszne ...
- Ale jak? Tak? - zapytała sarkastycznie i znów się wyszczerzyła w ten straszny sposób.
- Tak ... Właśnie tak ...
- Okey. - odparła, ale uśmiech z jej twarzy nie zniknął.
Ja tylko przewróciłam oczami i powoli wycofałam się z pokoju.
Powędrowałam do  hotelowej kafejki. Mają mały wybór, ale nie narzekam. Zamówiłam naleśniki z owocami i bitą śmietaną oraz sok ananasowy.
Gdy skończyłam spożywać śniadanie, a właściwie obiad, ponieważ odeszłam od stolika o 14:10, postanowiłam pójść do Nati i John'a, którzy byli pod opieką Liz.
Porozmawiałam z nią trochę i zagrałyśmy z dzieciakami w planszówkę.
Liz zaproponowała jeszcze dzisiaj opiekę nad dziećmi. Sprzeczałam się z nią, ale w końcu jej było na wierzchu ...
Około 14:58 poszłam do pokoju mojego i Laili.
- Miałaś być o 15:00! - usłyszałam głos Laili pełen pretensji.
- No to przecież jestem.
- Nie. Miałaś być o 15:00, a jest 15:02!
- Od kiedy jesteś taką perfekcjonistką?!
Laila spojrzała na mnie spod byka.
- Byłam u chłopaków. Dopilnowałam, aby się ogarnęli. James przyjdzie do Ciebie około 18:30 i zaprosi cię na randkę, oczywiście ty o niczym nie wiesz, jasne?! - powiedziała Laila przerywając tą głuchą ciszę.
- Ok, ok, tylko nie bij!
Laila uśmiechnęła się (na całe szczęście normalnie).
- Patrz jaki strój przygotowałam dla ciebie! - powiedziała z dobrze wyczuwalnym zachwytem w głosie.
- No chyba cię pogięło!! - krzyknęłam przerażona gdy pokazała mi sukienkę i szpilki:



 - Nigdy tego nie założę!! - protestowałam.
- Proszę! Wyglądasz ślicznie w kolorze ecru, a na dodatek jak James cię zobaczy to wryje go w podłogę! - namawiała mnie.
- Nie! Nie założę tego i tyle! - buntowałam się dalej.
- Do łazienki, ale już!! - krzyknęła Laila wpychając mi w ręce strój.
- O Boże, czy ty zawsze musisz stawiać na swoim?!
- Tak, a teraz idź się przebierz! - poleciła.
Ja tylko zrobiłam groźną minę i powlekłam się do łazienki.
Kiedy się już przebrałam, wyszłam z łazienki.
- Cudownie!! - powiedziała zadowolona z siebie Laila - Teraz makijaż i fryzura! - dodała szybko i łapiąc mnie za nadgarstek pociągnęła mnie w stronę lustra.
Siedziałam przed lustrem zrezygnowana, a Laila cały czas kombinowała z makijażem i fryzurą.
Gdy już skończyła, miałam loki zrobione prostownicą i delikatny, a jednocześnie wyrazisty makijaż. Przyjżałam się sobie dokładnie w lustrze.
- Zabiję cię ... - warknęłam na Lailę.
- Też cię kocham. - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
Przewróciłam oczami. Spojrzałam na zegarek. Była 18:11.
- Laila ... Nie przewidziałaś jednego ...
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco.
- Czy to nie będzie dziwne, że James zastanie mnie tak wyglądającą, jeżeli "nic nie wiedziałam o randce" ...
- Rzeczywiście!! - krzyknęła olśniona - Hmmm ... Cóż, będę się musiała przyznać James'owi, że to ustawiłam ...
- Tak będzie najlepiej.
Rozmawiałam z Lailą jeszcze chwilę gdy nagle ktoś zapukał do drzwi naszego pokoju.
- To zapewne James. - powiedziała Laila i poszła mu otworzyć.
W drzwiach oczywiście stał James. Przywitał się z moją przyjaciółką i przeszli do salonu gdzie siedziałam ja.
(Oczami James'a)
Gdy wszedłem do salonu zobaczyłem Karię. Wyglądała cudownie. Stałem jak słup soli i wpatrywałem się w nią. 
- Cześć kochanie. - powiedziałem po dłuższej chwili wpatrywania się w Karinę.
- Hej. - odparła i wstała z sofy, żeby mnie przytulić.
- Wyglądasz przepięknie. 
- Dziękuję. Laila nie mogła wytrzymać i powiedziała mi o randce ...
Uśmiechnąłem się tylko.
- No idźcie wreszcie na tą kolację! - powiedziła Laila.
Karina pokręciła lekko głową i uśmiechnęła się pod nosem.
Pokierowaliśmy się w stronę wyjścia.
Zabrałem Karinę do restauracji na kolację. Rozmawialiśmy i miło spędziliśmy czas. Gdy już wyszliśmy z restauracji postanowiliśmy, że pójdziemy na plażę. 
Spacerowaliśmy jej brzegiem trzymając się za ręce. Było wspaniale.
- Wiesz James, kocham cię i nie wiem co bym bez ciebie zrobiła ...
Spojrzałem jej w oczy.
- Powiedziała kobieta, dla której jestem gotów poświęcić własne życie.
Karina zarumieniła się.
Nagle nasze usta zaczęła dzielić coraz mniejsza odległość, aż w końcu spotkały się w cudownym, namiętnym pocałunku.
Jeszcze chwilę spacerowaliśmy brzegiem plaży rozmawiając.
Później wróciliśmy do hotelu.
- Dziękuję za uroczy wieczór. - powiedziała.
- Nie, to ja powinienem ci dziękować za twoje towrzystwo. - odparłem uśmiechając się szarmancko.
Pocałowałem ją na pożegnanie i wróciłem do swojego pokoju.
(Oczami Kariny)

Wróciłam do pokoju mojego i Laili. Myślałam tylko o tym wspaniałym wieczorze.
Weszłam do pokoju. O dziwo Laila już spała. Nati też, a w przedpokoju stały nasze walizki. Zapewne Laila mnie spakowała. Uśmiechnęłam się lekko.
Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Jutro musimy wcześnie wstać. O 7:10 mamy samolot.
Zamknęłam oczy. Po chwili zasnęłam bez większych kłopotów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz